1/2
fot: prezydent.pl/GFDL
Dziś mija pięć lat od zawalenia się hali targowej w Katowicach. Największa katastrofa budowlana w historii współczesnej Polski, pochłonęła 65 ofiar. Ponad 140 osób zostało rannych.
28 stycznia 2006 roku o godz. 17.15 zawalił się dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich, na których odbywała się wystawa gołębi pocztowych. W budynku przebywało około tysiąca osób, w tym wiele rodzin z dziećmi. Niektórym udało się o własnych siłach wydostać spod gruzów.
Zastępy ratownicze pracowały nieustannie, począwszy od czwartej minuty po katastrofie. Pod zawaloną konstrukcją nadal znajdowali się ludzie. Ich szanse na przeżycie malały z godziny na godzinę, ze względu na panujący mróz.
Poszkodowani w katastrofie hali apelują do prezydenta i premiera
Ponad 1300. ratowników, którzy nieśli pomoc ofiarom katastrofy wykazało się wysokim profesjonalizmem i ofiarnością. Byli wśród nich policjanci, strażacy, żołnierze, ratownicy górniczy i GOPR. Lekarze pracujący na miejscu tragedii wielokrotnie wchodzili do wnętrza zwałowiska, by udzielać pomocy rannym, którzy mogli być uratowani dopiero przy użyciu specjalistycznych narzędzi do cięcia konstrukcji.
W całym kraju ludzie spontanicznie oddawali krew dla rannych. Zbierano pieniądze na pomoc dla ofiar i ich rodzin. Rząd Kazimierza Marcinkiewicza obiecał pokrzywdzonym zasiłki i renty. Prezydent Lech Kaczyński ogłosił trzydniową żałobę narodową.
Ruiny hali były wielokrotnie przeszukiwane przez psy ratownicze, nawet wtedy, gdy policja i straż pożarna uznały, że nie ma już szans na odnalezienie żywych. Pozwoliło to jednak na zlokalizowanie zwłok dwóch osób.
ZOBACZ TEŻ:
..
Jak się to czyta - to cóż pozostaje?
..
Księga Hioba;
Zaprawdę, jak obsuwająca się góra pęka,
a skała przesuwa się ze swego miejsca,
Jak woda drąży kamienie, a ulewa spłukuje glębę,
tak Ty wniwecz obracasz nadzieję
człowieka.
Bierzesz nad nim górę -
i odchodzi;
zmieniasz jego oblicze -
i odprawiasz go.
Jego dzieci zdobywają szacunek -
lecz on o tym nie wie;
gdy żyją w poniżeniu, on na to
nie zważa
Job 14,18;21
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz