niedziela, 19 października 2008

MATKA

Wczoraj w uroczystościach pogrzebowych dr Joerga Haidera głowna postacią nie była wdowa Claudia,ani jego córki, lecz właśnie matka - którą pokazywali często, ale bez przesady, bez natręctw.

(W ogóle w tej transmisji nie było nachalności, a komentarz był idealny)

Siedziała trochę z boku, nie kolo wdowy ,wnuczek etc.jakby poza ; czasami wydawało się, że jest już nieobecna.

Byla w ciemnych okularach. Rzeczywiście - na niebie ani chmurki ; piękny , sloneczny mógł być dzień, piękny szcześliwy mógł być cały miniony tydzień.

Jak go przetrwała ?

W dniu śmierci syna Joerga - kończyła akurat 90.lat !

O czym myślała ?

Przecież wszystko rozumiąła - zatem ta wiadomość jaka dotarła do niej w ubiegłą sobotę - była ciosem urodzinowym - co ona mogła czuć, co czuła na tych uroczystościach ?

Siedziała nieporuszona, jak jaka królowa, albo cesarzowa.

Tylko gdy Bundeskanzler zaczął swoje dywagacje, swoje pretnsje wygłaszać jako pożegnanie Joerga Haidera, przy jego trumnie ,  w takim momencie ! - tylko wtedy matkę Haidera,siedzące z obu stron osoby - po prostu trzymały za ręce - jakby dla dodania otuchy, żeby przetrwała jeszcze i te ciosy.

Patrząc z jej punktu wczoraj, to wszystko : piękny sloneczny dzień, muzyka niezliczonych kapeli,śpiewacy,oddział wojska,strzelcy,ci wszyscy oficjele ,biskupi,

i wreszcie ta niezwykle strojna w róże trumna - to była koszmarna nieprawda.

Inaczej by nie przetrwała tej oczywistej niesprawiedliwości.

Może dlatego, że wzyscy to rozumieli, tę  oczywistość niesprawiedliwości - nikt do niej nie podchodził, nie skladał kondolencji - zostawiono ją w spokoju,

jakby w koszmarnym śnie.

..............

 kotek  kotek  kotek  kotek 

Pascal (10:36)

Brak komentarzy: