czwartek, 30 kwietnia 2009
Faktycznie, Kraków (273)
Aspiranta Gołębicy też pożegnałem błyskiem.
..
Teraz widzę na tamtym ujęciu, że Gołębica na odchodne cos krzyknęła na mnie.
Najpewniej; "frajer..".
..
Siedziałem tam z pól godziny, ale już nie gapiłem się.
Kartkowałem książki pożyczone z Goethe-Institut, a nawet zanotowałem parę uwag, co do rozmowy z Panem Hrabią, jakby się odbyła - bo przecież porozmawiamy jeszcze o tym, co dziś mogliśmy poruszyć.
Pani ze sklepiku z pamiątkami, z czyjąś pomocą zamknęła swój biznes.
Gołębica i jej asystent gdzieś znikli.
Stare sztuczki STAMTAD.
Znamy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz