poniedziałek, 23 marca 2009

Spokojnie, Kielce (4)

 
Tydzień zaczął się ostro, ale dobrze. Zaczepiłem się z tymi skargami do Sądu na Prostej; w cztery godziny - cztery.
Poleciałem z nimi i jak kiedyś,byłem w Kolegium tuż przed 15. ; patrzę na drzwiach; przyjmują do 15."tak w ogóle",ale w poniedziałki - do 16.
"Po co więc ten bilet..?"
..a jednak, informacja się przydała,bo gdy wracałem MPK, zajrzałem do kopii czy mam dobre potwierdzenia i..aż zmartwiałem.
Jednej kopii nie podpisałem!
Nie pomogło uspokajanie, że tamte dwa egzemplarze są podpisane "na pewno"; nie przyjęto by przecież, takich błędów nie robię etc.
Kolo Centrum Krwiodawstwa wysiadam i wracam; byłem w Kolegium kilka minut przed 16. Panie nawet miłe, sprawdziły; no problem.
..
Miałem więc trochę emocji i większy kłopot z doręczeniem niż z napisaniem.
..
Pisanie skarg sądowych to prawdziwa przyjemność; mam swoją taktykę; króciutko na jednej stronie najlepiej, a jak na dwóch, to już na maksa.
W skargach administracyjnych nie trzeba niczego wykładać, wystarczy się zaczepić w procedurze i wskazać o co chodzi i że się jest niezadowolonym.
Sami sprawdzą wszystko dokładnie; przetrzepią.
"Bułka z masłem" - jak powiadają Tubylcy - i mają racje. Tu jednak był ważny przypadek; oto występuję w obronie prawomocnych wyroków, które chcą zignorować!
Czegoś takiego jeszcze nie miałem w mojej 10.-letniej praktyce. Az nie wierzyłem, że te wyroki są prawomocne i to po orzeczeniach NSA oddalających kasacje; w czwartek powędrowałem do Sądu na Prostą z wnioskiem, a w piątek otrzymałem odpisy z klauzulą, że prawomocne; a jednak zostały zignorowane!
Dlatego przypadek jest szczególny i nie jest to zwykła "bułka z masłem", tam jest jeszcze marmolada; kielecka.
..
Patrzę na ujęcie kotka , i podejmuje uroczyste postanowienie; będzie moim , jakby powiedzieć ; alter ego.
Ma bardzo sporo cech moich; jesteśmy podobni. Wczoraj wieczorem wymknął się Nachbarin jak wróciła, na klatkę i powędrował.
Spostrzegli zgubę po pól godzinie, wielkie poszukiwania; wokół wielkiego bloku, a potem aż pod szkolę.Wołania, wręcz błagalne Szaruś,Szaruś koteczku kochany etc.
Trzeba tutaj dodać; wszędzie było pełno kotów; wiadomo latają za kocicami.
Były wiec przesłanki racjonalne takich poszukiwań.
..
Lecz ja szukałem blisko; w piwnicach i w sąsiedniej klatce połączonej z tą; i kto znalazł Szarusia ?
Ja.
..
Był pod czyimiś drzwiami skulony, ale jakby mnie nie poznał; zaczął te drzwi szturmować, był zdesperowany, a potem mnie podrapał przez kurtkę; niewdzięcznik. Odstawiłem kotka na miejsce, ale musiałem ..szukać poszukujących gdzieś daleko, koło boiska, bo nikt nie wziął komórki.
Nachbarin, tytułem znależnego dawała mi..50 zł!, ale podziękowałem, a nawet się obruszyłem.
Tak naprawdę szukałem też dla siebie.
Teraz wiem ; alter ego.
Posted by Picasa

Brak komentarzy: