Najwięcej mam do Małysza podziwu teraz,gdy z taką pogodą obserwuje
innych na podium,będąc ciągle w ścisłej czołówce. "będzie
lepiej","cieszę się z tego..","podziwiam tego,,.". Wczoraj Pan Adam
był tak blisko w Zakopanem,ale nie było "dogrywki"- co przyjął z
pogodą,a komentarz miał życzliwy. Przez te skoki,leciałem do Jagienki
dopiero po 14.,i tak zdążyłem. Zacząłem przyglądać się uważniej tym
skokom od roku i to widzę jako piękne szaleństwo - igranie z losem.
Małysz podczas słynnego upadku nie popełnił błędu,a przecież uratował
się cudem,jak zaczęło nim rzucać w powietrzu-moim zdaniem był to
najlepszy egzamin mistrza. Teraz mają być jakieś loty i cała sztuka
przetrwania ,wystawiona na ciężką próbę . Człowiek to emocje. Mistrz
panuje nad sobą i jest pogodny,zatem podwójnie panuje. Muszę poczytać
coś z teorii skoków narciarskich. Sprawa jest trudna,może się okazać
podobnie niewyjaśniona jak zwykła jazda na rowerze:teoretycznie
nieprawdopodobna,a przecież.. Teraz ustaliłem istotne punkty
tygodnia,który się zaczął. Trasę do Jagienki i z powrotem wraz
półgodzinnym posiłkiem i tempem powrotnym:dwie godziny. Musiałem
jednak odpocząć. Znowu dobijał się Grzegorz-architekt ok.19-ale tu?
Jest niemożliwe! Skoro ma adres,czemu nie napisze? Teraz nawet tu są
skrzynki pocztowe "euro"więc bez trudu można wrzucić karteczkę. Mam
więc znowu kilka spraw,a z grypy jeszcze nie wyszedłem. Spokojnie
trzeba i pogodnie. Jak Małysz,-to by się Tobie podobało Blaise Pascal,
te skoki-loty.Tak wiem,że to szaleństwo,ale piękne!
niedziela, 27 stycznia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz