Jakbym odkrył Amerykę,ale notuję. Styl jest nie tylko wykończeniem,ani
tylko wynikiem. Styl jest początkiem,istotą i końcem. Zatem styl to
bardzo ważne ,takie trudne i decydujące. Jakby do Małysza,to sprawa
oczywista i punktowana. Jakby do języka wcale nie jest proste.
Najtrudniej dopasować styl do treści. Tak sobie medytuję nad lekturą
"Strachu" Jana T. Grossa-kupiła w sobotę Nachbarin rzekomo dla mnie.
Wprawdzie wybierałem się na spotkanie z Autorem w miniony poniedziałek
w DŚT, ale przez grypę nie mogłem. Teraz mam problem,czytać? Nie
czytać? Jak czytać? To wyprawa w mroki,pamiętam co matka o tym
mówiła,a rok,dwa lata później szliśmy tamtędy zresztą nie raz. Te
obrazy i zdania się nakładały,ale potem unikałem tej uliczki,a sama
nazwa "Silnica"- źle się kojarzyły. To określenie,że "Kielce to
straszne miasto"pochodzi przecież od matki,od kilku lat wróciło do
mnie. Teraz,czy jest inaczej? Mniej strasznie? Inne ofiary, inne
metody- ale skutki jeszcze gorsze. Zaszczucie słabszych,zadeptanie
odrzuconych. Tłum się zwołuje prosto,jak na komendę! Wystarczy samo
wskazanie ofiary. Przerabiam to dokładnie w pierwszej osobie:na sobie.
Ale widzę ten sam mechanizm wobec ponad 80.przypadków znanych
osobiście. Teraz casus Fili, najuważniej,tego mogę być pewien,że
zbadam najuważniej. Jak powiedział jakiś Lusterianin:"do spodu". Ja
wezmę "od spodu" i "do spodu". Natomiast książki Grossa,..obawiam
się,że obudzi tamte lata ,które na tych strasznych uliczkach
obserwowałem-jako 5-6 latek wędrowałem wszędzie,fakt. Byłem już w
ruchu jak miałem 4.lata,czyli w 1947 sam chciałem jechać,ale złapali
kolejarze-też fakt. Matka nie miała lekko,czasem mdlała jak się
odnajdywałem- to też pamiętam. Muszę teraz do tego wracać? W jakim
stylu? Czy to prawda,że tamte lata będą wracały,ale po co? W jakim
stylu ? Załóżmy,że materiał ma wpływ na styl umiarkowany. Zatem
technika zapisu,będzie decydować. Na przykład zapisywanie zeszytów,jak
matka-to nie dla mnie,absolutnie nie dla mnie. Tak naprawdę to jestem
dysgrafikiem i w istoci "pisania"nie cierpie.
poniedziałek, 28 stycznia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz