Od dawna było oczywiste, że Steve Fossett multimilioner i obieżyświat
- źle skończy. Teraz przyszła wiadomość,że sąd w Chicago uznał
zaginionego 63.letniego kusiciela przygód za..zmarłego. Sprawa
precedensowa, bo prawo stanowe wymaga 6.lat braku wieści od
zaginionego, tutaj zaś minęło zaledwie bodaj pięć miesięcy tylko. Nie
odnaleziono samolotu,podobno nie miał spadochronu i tylko butelkę wody
i paliwa na 4 godziny lotu. Samolot nie zostawił żadnego śladu w
nadzorze lotów- szukano szczątków na oślep. Uznanie za zmarłego
nastąpiła na wniosek żony, która uzyskała też zatwierdzenie
testamentu prawdopodobnie jako jedyna spadkobierczyni. Nie mieli
dzieci.Nadzwyczajne to wszystko: jeszcze raz potwierdza się reguła:
jakie życie, taka.. stop. Jaka pewność, że zginął? Czy leciał w ogóle?
Czy uciekł z tego życia: albo do oceanu, albo do anonimowości. Jak go
obserwowałem w migawkach , miałem wrażenie, że Steve Fossett ma już
wszystkiego dość. Życie tam stawało się nie do wytrzymania. Jeśli
startował 3.września 2007 z Yerington, to czy mógł za 4.godziny
dolecieć do Oceanu,lecąc niziutko,żeby nie dać się zarejestrować ?
Same pytania i żadnej odpowiedzi. Czemu się tym frapuje? Bo nie
znalazłem w Sieci żadnej wiarygodnej informacji w tej sprawie , nie
mówiąc o casus study. Sędzia Jeffrey A. Malak orzekł o śmierci bez
konkretnych powodów i dowodów. Zatem relacja wagi zdarzenia do całej
procedury i informacji o precedensie jest porażająca ! To naprawdę
trudne czasy Blaise Pascal ! Opinię mają za nic i procedury - a sam
Steve Fossett , być może ma największą przygodę . W każdym razie
bardzo chciałbym żeby tak było . Jak obserwowałem relacje z jego
włóczęgi balonami, to przychodziła postać mojego przyjaciela Salvadora
Dali, jak mówił: "od wariata różni mnie tylko to jedno, że nie jestem
wariatem !". Właśnie o to chodzi Blaise Pascal teraz:żeby wariować, a
nie zwariować ! Uwielbiam takich i podziwiam. Tak też postępuję sam,
więc wiem o czym mówię . Steve, jesteś OK, i podziwiam,jesteś cool i
masz super story!Tak bardzo chcę tego.
poniedziałek, 18 lutego 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz